Nowy Rok to zazwyczaj czas podsumowań, zmian i postanowień na najbliższe 365 dni. Wierzę, że każda z nas ma taką listę (niekoniecznie spisaną), która pomóc ma nam osiągnąć zamierzone cele.
U mnie zmiany zaczęły się już pod koniec 2015 roku. Już na urlopie macierzyńskim zdecydowałam, że znajdę pracę, którą lubię, która mieści się w kręgu moich zainteresowań i do której będę chodzić z przyjemnością. Realizacja tego postanowienia okazała się łatwiejsza niż myślałam 🙂 Decyzja powrotu do pracy była pierwszym krokiem na drodze do spełnienia kolejnych marzeń. Zostalo mi ich jeszcze kilka 🙂
Początek stycznia upłynał mi pod hasłem „nowa szafa” i nie mam tu wcale na myśli kupowania nowych mebli. Postawiłam sobie za cel całkowicie przeorganizować swoją garderobę, selekcja jej zawartości zajęła mi niewiele ponad dwie godziny.
Przyznaję szczerze i bez bicia, że odkąd pamiętam uwielbiałam zakupy. Kupowałam dużo, impulsywnie i dość często. Wiele z nowych ubrań czy dodatków sprawiało mi radość jedynie przez chwilę, by zaraz potem zaginąć gdzieś w glębinach mojej szafy. Z roku na rok moja kolekcja znacznie powiększała się, a nasze dwie dwudrzwiowe szafy w sypialni, zaczęły mieć trudności z pomieszczeniem zawartości.
Znacie pewnie doskonale to uczucie, kiedy otwieracie swoja szafę i nie macie się w co ubrać, pomimo tego, że nie ma w niej miejsca nawet na pusty wieszak… Takie uczucie zaczęło pojawiać się u mnie coraz częściej. Stwierdzialam więc, że tak dłużej być nie może i to najwyższy czas na generalne porządki. Moje założenie było dość proste, pozbyć się wszystkiego, czego nie noszę już od dłuższego czasu, jest za małe, niewygodne i czego po prostu nie lubię. Sterta odłożonych na bok rzeczy okazała się ogromna!
Choć początkowo uporządkowanie mojej garderoby wydawało się misją trudną do wykonania, osiągnęłam zamierzony cel. Muszę przyznać, że dość pomocne okazały się dwie książki, które dostałam w prezencie świątecznym, „Slow Fashion. Modowa rewolucja” Joanny Glogazy i „Elementarz Stylu” Katarzyny Tusk. Ta pierwsza szczególnie przypadła mi do gustu i utwierdziła w przekonaniu, że nie ilość, a jakość ma znaczenie i że dobrze skomponowana szafa nie musi pękać w szfach. Stworzenie własnego oryginalnego stylu, wcale nie musi być jednoznaczne ze ślepym podążaniem za najgorętszymi trendami każdego sezonu! To przede wszystkim odpowiednio dobrane elementy naszej garderoby, które współgrają ze sobą i sprawiają, że ubieranie się nie jest problemem, a przyjemnością.
Macie swoje noworoczne postanowienia? Udało się Wam już zrealizować choć jedno z nich?